środa, 24 września 2008

Moja droga do hovka.

Dawno, dawno temu ... Brzmi, jak poczatek bajki. Bo to bylo, jak bajka:

W naszym domu pojawil sie wspanialy pies. Pies niewiadomego pochodzenia, byliśmy jego kolejna (piata, szosta?) rodzina. Niezwykle inteligentny, odwazny. Za pochwale zrobilby wszystko!. Uwielbial sie popisywac, taki 'showdog' :-) Mieszkal na naszej dzialce, bo rodzice nie chcieli zadnego psa w domu. A ze mielismy blisko, kilka razy dziennie odwiedzalismy go. Ja, po lekcjach, zaraz szlam do niego i wyruszalismy na wspolna wedrowke :-) Spryciarz byl z niego i w kazdej sytuacji potrafil sobie poradzic. Na ulicy grzecznie szedl przy nodze, spokojnie wsiadal do autobusu, uwielbial byc glaskany i chwalony przez obcych. Za to na dzialke, gdy byl sam, nie wpuscil nikogo obcego. Od obcego nie bral nic do jedzenia. Swietnie ocenial sytuacje. Wymarzony pies!

No to zaczynamy!

Wreszcie sie zdecydowalam :-)
Od dawna potrzebowalam miejsca na zapiski szkoleniowe oraz moje spostrzeżenia.
Mam nadzieje, uda mi sie pisac na tyle interesujaco, ze inni beda chcieli to czytac ;-))

pozdrawiamy i WITAMY

Edyta z hovawartka ARTEMIS